Koleżanki i Koledzy emeryci, i renciści mundurowi, i Wy wszyscy, tworzący naszą społeczność skoncentrowaną wokół stowarzyszeń i związków służb mundurowych.
Zakończył się Plebiscyt Dziennika Zachodniego na 10 NAJBARDZIEJ WPŁYWOWYCH KOBIET WOJ. ŚLĄSKIEGO w 2020 r., które kształtują rzeczywistość i stanowią o sile tego regionu.
Z prawdziwa przyjemnością przypominamy, że wśród Laureatek Plebiscytu znalazła się nasza Koleżanka - Wiceprezes ZOW SEiRP w Katowicach i Koordynatorka działań na rzecz walki ze skutkami działania ustawy represyjnej wymierzonej w część środowiska mundurowego. Ewa Macek, bo o niej mowa, zajęła bardzo wysokie - 4 miejsce.
Ta lokata, to wyraz uznania za jej: - zaangażowanie i pracę na rzecz środowiska mundurowego w zakresie walki o godność, honor i obronę praw nabytych; - troskę o zabezpieczenie spraw socjalnych najsłabszych w każdej grupie zawodowej - emerytów i rencistów, - inicjatywę i organizację życia kulturalnego oraz wyjazdów krajoznawczo – integracyjnych emerytów i ich rodzin. - pomysł i organizację dorocznych Plenerów malarskich.
Ale o tym wszystkim (i jeszcze więcej) możecie przeczytać w bardzo interesującej rozmowie Pani Redaktor Anny Ładuniuk z Ewą Macek, zamieszczonej w książce pt. „100 WPŁYWOWYCH KOBIET – LAUREATKI”, publikacji będącej ukoronowaniem ww. Plebiscytu
W tym wywiadzie każdy może poznać Kol. Ewę Macek przez pryzmat jej wielu zainteresowań, pełnionych funkcji i życia, które jest ciągłą walką z przeciwnościami losu. Do tego wszystkiego, wczytując się w rozmowę, otrzymujemy potężną dawkę optymizmu i wiary w drugiego człowieka.
Wiceprezes Ewa Macek większość swojego czasu poświęca w ostatnich latach na rzecz seniorów mundurowych skrzywdzonych ustawą represyjną poprzez publiczne prezentowanie ich problemów, organizowanie wszechstronnej pomocy dla nich oraz tworzenie sprzyjających warunków do walki o przywrócenie odebranych im praw m.in. przez nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów z parlamentarzystami, politykami i działaczami różnych ugrupowań politycznych i społecznych, pragnącymi wspomóc środowisko mundurowych w tej walce.
Działalność na rzecz upubliczniania krzywdy części środowiska mundurowego spowodowała, że Koleżanka Ewa Macek rozpoczęła działania na rzecz zbliżenia wszystkich środowisk mundurowych oraz stowarzyszeń i związków ich reprezentujących, a także organizacji „cywilnych” działających na rzecz seniorów, którym bliskie są zarówno wartości oraz wrażliwość na kulturę i sposób życia w kwiecie wieku.
Z prawdziwą przyjemnością pragniemy wszystkich poinformować, że w dniu 23.04.2021 r. Dyrektor Marketingu „Dziennika Zachodniego” - Krzysztof Gronowicz wręczył Ewie Macek LIST GRATULACYJNY od Redaktora Naczelnego „Dziennika Zachodniego” – Marka Twaroga wraz z NAGRODĄ i ww. książką.
Jeszcze raz serdecznie gratulujemy Laureatce
W imieniu Prezydium ZOW SEiRP w Katowicach Rzecznik Prasowy Beata Wójcik
Wywiad z Wiceprezes Ewą Macek przeprowadzony przez Panią Annę Ładuniuk- byłą Sekretarz Redakcji „Dziennika Zachodniego”
Jest pani emerytką?
W zasadzie tak, przecież jestem już w wieku emerytalnym. No i funkcjonuję w dużej mierze w środowisku seniorów. Działam na ich rzecz. Ale z drugiej strony – pracuję także zawodowo, więc taką stuprocentową emerytką to jeszcze nie jestem. No i najważniejsze: wcale nie czuję się jak seniorka. Wydaje mi się, że mam co najmniej 20 lat mniej... Jestem pewna, że wpływ na to moje samopoczucie ma moja aktywność. Nazywają mnie wulkanem energii. Zresztą, ja zawsze byłam energiczna, od najmłodszych lat. Zawsze pełna wigoru i co ważniejsze – pełna optymizmu życiowego, mimo że w moim życiu było dużo zawirowań i tragicznych sytuacji. Ale zawsze jakoś daję sobie radę. Moja dewiza to pozytywne myślenie.
Mówi pani o pracy społecznej – ta praca to Stowarzyszenie Emerytów i Rencistów Policyjnych oraz Federacja Stowarzyszeń Służb Mundurowych RP? Wiem że jest pani we władzach tych organizacji.
Tak. Ja już od 2008 roku należę do Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów Policyjnych – z tego względu, że mąż pracował 35 lat w służbach mundurowych Policji. Początkowo to mąż angażował się w prace tego stowarzyszenia w Nowym Sączu, ale kiedy ciężko zachorował, wróciliśmy na Górny Śląsk. Po śmierci męża, w 2016 r. zaproponowano pracę w Zarządzie SEiRP w Katowicach. Myślę, że potrzebowali osób które są i młodsze, i bardziej energiczne, i które potrafią być skuteczne w tym, co robią. A mnie znano jeszcze z wcześniejszego okresu, z tego że lubię się angażować na sto procent - wyrzucą mnie oknem, a wrócę drzwiami. Zawsze uważałam, że nie ma sprawy której nie można załatwić. Każdą można, tylko trzeba do tego dialogu, trzeba trochę poświęcenia, wkładu własnego i konsekwencji. Wtedy można bardzo dużo uzyskać i rozwiązać pozytywnie wszystkie problemy. I tak po tej propozycji, 5 lat temu, zaczęłam pracę społeczną na rzecz seniorów w ramach stowarzyszenia emerytów policyjnych i nie tylko, bo w ogóle służb mundurowych. I zaangażowałam się w tę pracę na 100 procent. Musiałam.
Tak się niefortunnie złożyło, że właśnie wtedy została uchwalona ustawa represyjna wobec służb mundurowych (mowa o tzw. ustawie dezubekizacyjnej, która została uchwalona 16 grudnia 2016 roku, a zaczęła obowiązywać od 1 października 2017 – przyp. red.). Ustawa ta objęła około 50 tys. osób. Często w bardzo już podeszłym wieku – emerytów, inwalidów ale także wdowy i sieroty. I to byli także członkowie naszego stowarzyszenia. Potrzebny był ktoś, kto podjąłby się koordynacji działań związanych ze skutkami tej ustawy. Uznano, że do tej pracy ja bym się najbardziej nadała i tak zostałam koordynatorem dla całego woj. śląskiego. I już nie można było poprzestać tylko na jednym stowarzyszeniu, na emerytach policyjnych tutaj, na Śląsku. Żeby moje działanie było skuteczne, trzeba było zacząć współpracę z Federacją Stowarzyszenia Służb Mundurowych RP w Warszawie. Konieczna była współpraca z posłami, europosłami, z różnymi stowarzyszeniami i organizacjami pozarządowymi. Od początku uważałam, że nie należy zamykać się tylko w jednym kręgu – dlatego że większość Polaków nie rozumie naszej ustawy i nie zna jej skutków. A prawda jest taka, że jest to ustawa represyjna, haniebna i eutanazyjna. I oczywiście niezgodna z konstytucją oraz z prawem unijnym, w wielu artykułach. Ustawa działa wstecz, zabiera prawa nabyte, które są naszą własnością, podważa zaufanie do państwa, sprawiedliwość społeczną.
To może uściślijmy, że chodzi o ustalenie na nowo (w praktyce chodzi o obniżenie) świadczeń emerytalnych i rentowych osobom pełniącym służbę na rzecz PRL w okresie od 22 lipca 1944 r. do końca lipca 1990 r - funkcjonariuszom Policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Więziennej oraz ich rodzinom (czyli np. wdowom i sierotom pobierającym renty rodzinne).
I wszyscy oni zostali ukarani zbiorowo. Na szczęście sądy, do których odwołują się poszkodowani, orzekają na ich korzyść. Jest już wiele takich wyroków. W skali kraju w pierwszej instancji myślę że ponad 600, ale to dopiero początek...
Ale to są pojedyncze wyroki? Każdy musi oddzielnie złożyć pozew? Nie można składać pozwów zbiorowych?
No właśnie. Ustawą zostaliśmy ukarani zbiorowo. Ale każdy musi się indywidualnie odwoływać. I sądy są zawalone tymi sprawami. Oczekiwanie na każdą rozprawę trwa po kilka lat. Bo na początku wszystkie sprawy były zawieszane. Jeden z sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie (tylko jeden sąd w Polsce na początku rozpatrywał te sprawy) skierował zapytanie do Trybunału Konstytucyjnego, czy ta ustawa jest w części, czy w całości konstytucyjna. Wyroku Trybunału nie doczekaliśmy się do dziś i pewnie się nie doczekamy, dopóki nie zmieni się obecny układ rządzący. Ale, na szczęście, ponieważ te sprawy są zgodne z rozproszoną konstytucją (w polskim prawie istnieje tzw. możliwość rozproszonej kontroli konstytucyjności, to w sytuacjach gdy np. Trybunał nie rozpatruje spraw w rozsądnym czasie, rozproszona to znaczy niespisana – pojedyncze ustawy są w wielu miejscach – przyp. red) i nie są uzależnione od orzeczenia TK, zaczęto je odwieszać i przekazywać do sądów okręgowych w województwach. U nas w Katowicach, Gliwicach, Bielsku-Białej i Częstochowie. No i niedawno wypowiedział się w sprawie ustawy Sąd Najwyższy – 7 sędziów stwierdziło, że nie można zbiorowo karać ludzi. Bo jeżeli ktokolwiek popełnił czyn zabroniony, ma być osądzony przez sąd indywidualnie. Nie można nikogo karać zbiorowo. „nie ma w polskiej tradycji zasady stosowania wobec przeciwników odpowiedzialności zbiorowej charakterystycznej dla reżimów i poglądów ideologicznych wzorujących się na wschodnich despotiach”. I teraz sądy, kolejno, instancja za instancją w zdecydowanej większości przywracają te zabrane świadczenia, a ZER MSW i A, zgodnie z wyrokami SA musi wyrównywać je z waloryzacją od 1 października 2017 roku i zwracać w ciągu 14 dni – bo gdyby tego nie uczynił, musiałby jeszcze płacić odsetki. I kończąc ten temat: są już dwa projekty zmiany tej ustawy, ale niestety leżą w sejmowej zamrażarce i mam świadomość że nie będą uchwalone, dopóki nie zmieni się władza.
A jaka jest pani rola w pilotowaniu tej sprawy?
Ja nie jestem tu najważniejsza – ważne jest naświetlanie negatywnych skutków wprowadzenia tej ustawy i pomoc pokrzywdzonym. Dlatego przede wszystkim pomagam wszystkim zainteresowanym w przygotowywaniu pozwów, a potem pilotowaniu tych spraw. To są często ludzie w bardzo już podeszłym wieku i samodzielne przebijanie się przez gąszcz prawny przerasta ich. Pomoc prawna jest dla nich bardzo ważna. Osobiście napisałam do sądu 200 odwołań. Do tego jeszcze dochodzi pomoc socjalna, psychologiczna - też bardzo potrzebna. Po drugie – aktywnie uczestniczę w nagłaśnianiu problemu. Opowiem o kilku tylko akcjach: w grudniu 2017 roku, współpracując z KOD-em w Katowicach postawiliśmy namiot koło Teatru Śląskiego, zbieraliśmy podpisy pod apelem o zmianę tej ustawy. I proszę sobie wyobrazić, że podchodzili młodzi ludzie, studenci prawa i podpisywali się. Bardzo nas to zmobilizowało, bo ci młodzi ludzie mówili nam, że nie może być tak jawnie łamane prawo, że oni to widzą. Nas to zmotywowało do dalszego działania. Nawiązaliśmy kontakt z naszymi parlamentarzystami oraz europosłami. Informujemy ich o naszych działaniach i prosimy o wsparcie. Ta współpraca z europosłami i posłami doprowadziła do tego, że w 2018 roku doszło do dużego wysłuchania w parlamencie europejskim. Ja reprezentowałam wtedy w Brukseli wszystkie wdowy i sieroty z kraju. To było dla mnie bardzo ważne i duże przeżycie. Kiedy przemawiałam, przyznam się, że głos mi się łamał, zwłaszcza że widziałam, jak duże wrażenie moje wystąpienie i sprawa o którą walczymy, zrobiło na słuchaczach. Europosłanki z Europy nie wierzyły – że mogło nas coś takiego spotkać, taka niesprawiedliwość. Przemawiałam też i w naszym polskim parlamencie, w Sejmie oraz dwa razy w Senacie. Nie możemy o sobie dać zapomnieć. Pozwolić, żeby tak po prostu tę sprawę zostawić. To bardzo ważne. Poza tym, co warte podkreślenia, my pomagamy nie tylko osobom należącym do stowarzyszenia emerytów policyjnych , ale także emerytom straży granicznej, służby więziennej, policji, czy nawet wojska. Ja współpracuję ze wszystkimi stowarzyszeniami, szczególnie tu w województwie śląskim tak się jednoczymy. Ludzie to doceniają, a mnie to mobilizuje do dalszego działania. Wiele osób do mnie pisze, dzwoni, nazywają mnie przewodniczką w tej całej tej akcji "odkręcania" ustawy. Widzą mój optymizm, to że się nie poddaję i że są tego efekty. I to ta działalność spowodowała, że wybrano mnie wiceprezeską zarządu oddziału wojewódzkiego naszego stowarzyszenia. A w kole miejskim, katowickim też jestem wiceprezeską. I teraz jeszcze ten plebiscyt: jestem wdzięczna i dziękuję za nominację do "100 wpływowych kobiet województwa śląskiego". Było dla mnie bardzo miłe, że tak wiele osób na mnie zagłosowało, bo to znaczy, że cenią moją pracę. Byłam w szoku. Naprawdę. Uznałam, że to co robię ma sens, poczułam się doceniona. Czuję, że idę w dobrym kierunku.
A czym na co dzień jeszcze zajmują się pani koledzy seniorzy w stowarzyszeniu – w czym pani im pomaga? Pomoc w odzyskaniu świadczeń nie jest przecież jedyną formą Pani działalności.
Hasłem naszym przewodnim jest "nie będziesz sam, razem jest lepiej". I chyba to trafiło do większości seniorów, bo zanim zaczęła się pandemia, organizowaliśmy coraz więcej spotkań, wyjazdów integracyjnych, warsztatów. Na takie warsztaty zaczęły przychodzić seniorki, seniorzy którzy pokazali swoje talenty, o których oni sami nie mieli pojęcia. Stworzyliśmy nawet kółka twórcze malarzy, grafików, poetów. Nawiązaliśmy współpracę ze stowarzyszeniem Silesia TAK ART – dokładna i pełna nazwa to Ogólnopolskie Stowarzyszenie Twórców i Animatorów Kultury Silesia TAK ART z siedzibą w Tychach. Zaczęliśmy wspólnie z tym stowarzyszeniem organizować ogólnopolskie plenery artystyczne. Do tej pory odbyły się już cztery. Żałuję, że w 2020 roku, ze względu na pandemię kolejny plener się nie odbył, a mieliśmy już wszystko zaplanowane. Te plenery zawsze miały jakiegoś honorowego patrona – zaczęłam od wójta, potem burmistrza, teraz są to prezydenci. I to nieważne, jaką opcję polityczną reprezentuje prezydent, ale jeżeli docenia to, że chcemy przyjechać na jego teren, chcemy bliżej poznać kulturę i mieszkańców, a potem przekazać to w formie twórczej poetyckiej czy na płótnie – to pozostaje w historii i to jest najważniejsze. Mieliśmy taki plener koło Nowego Sącza nad Jeziorem Rożnowskim, mieliśmy plener w Zakopanem, w Kazimierzu Dolnym. (to było marzenie naszych twórców – bo Kazimierz to taka Mekka artystyczna). W 2019 roku plener zorganizowaliśmy w Soczewce koło Płocka. A w 2020 roku miał się odbyć w Ustroniu, a honorowy partronat objął prezydent Katowic. Musieliśmy te plany zweryfikować, mam nadzieję że uda się go zorganizować gdzieś pod koniec sierpnia, kiedy latem pandemia koronawirusa trochę odpuści. A przy tym, te plenery pełnią też dużą funkcję integracyjną, bo przecież uczestniczą w nich nie tylko twórcy ze środowiska emeryckiego policjantów.
Do stowarzyszenia o którym rozmawiamy mogą się zapisać wszyscy seniorzy? Nie tylko mundurowi?
Tak, mogą. Bo mamy podział na członków zwyczajnych i wspierających. Zwyczajnymi są emeryci ze środowiska policyjnego oraz wdowy pobierające renty rodzinne, ale są również osoby wspierające, nie należące do resortu. Jeżeli mają ochotę z nami współpracować – działać, jesteśmy otwarci. Statut na to pozwala. Dzięki temu dużo osób się do nas zapisało. Moim marzeniem jest zorganizować międzynarodowy plener – covid mi to trochę pokrzyżował ale nie poddaję się i myślę ze może za dwa, trzy lata jeszcze taki plener zorganizuję.
Mówi Pani, że pozwala odkryć ludziom ich ukryte talenty – a jakie talenty oprócz zdolności przywódczych i organizacyjnych ma Pani?
Organizacyjny talent to ja mam od zawsze. Może dlatego, że skończyłam na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach studia na Wydziale Prawa i Administracji. Zawsze miałam predyspozycje do zarządzania, kierowania, organizowania. Przed laty byłam też jedną z pierwszych osób na terenie Katowic, która po transformacji organizowała spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, a potem ją przez 6 lat prowadziłam.. A poza tym... Kiedy byłam bardzo młoda, marzyłam o pracy w turystyce. I tak było. Przez prawie 4 lata pilotowałam wycieczki zagraniczne. Skończyłam też hotelarstwo w Jeleniej Górze przy ówczesnej Akademii Ekonomicznej (to była filia zamiejscowa wrocławskiej Akademii Ekonomicznej, obecnie Uniwersytetu Ekonomicznego – przyp. red.). Miło wspominam tamte lata i pracę i w Orbisie, najpierw w Jeleniej Górze, a potem w Katowicach. Bo ja w życiu w różnych miejscach i instytucjach pracowałam. I uważam, że to było bardzo dla mnie dobre. Bo jeśli przez całe życie pracuje się w jednej tylko firmie, to człowiek się mało rozwija.
Więc może porozmawiajmy o marzeniach: niech się Pani przyzna, gdyby nie było tego stowarzyszenia, to gdzie by pani teraz była?
Uwielbiam podróże, uwielbiam poznawać nowych ludzi. Obyczaje, nowe kultury. Kiedyś jeszcze dużo chodziłam po górach. Uprawiałam sporty, pływałam, jeździłam na nartach. Teraz już trochę zdrowie nie pozwala, kondycja nie ta co kiedyś. Choć jak się tak zastanowię, to nie wiem już sama – czy pretekstem jest ten wiek czy brak czasu. Poza tym kiedyś też miałam takie hobby jak... myślistwo. Tak, byłam myśliwą. Wiem że to dziś niepopularne i kontrowersyjne hobby – ale tak było.
Strzelała pani do zwierząt?
Tak. Chyba byłam wtedy jedną z pierwszych kobiet które były w związku (PZŁ – Polski Związek Łowiecki – przyp. red.). Ale to nie jest takie po prostu strzelanie i zabijanie zwierząt. Myślistwo to też tradycja dokarmiania zwierzyny, dbałość o nią, szacowanie szkód na polach rolników. To również była społeczna działalność. Za to nikt nam nie płacił. Byłam myśliwą prawie 15 lat. A propos łowiectwa: wie pani – o czym ja pisałam pracę magisterską na Uniwersytecie Śląskim? To było połączenie prawa cywilnego gospodarczego i administracyjnego: Pozycja prawna Polskiego Związku Łowieckiego. Praca udała mi się znakomicie – oceniona była na bardzo dobrą ocenę.
A ja poznałam jeszcze Ewę Macek – modelkę, która kroczy po wybiegu podczas pokazu mody. Jak tam pani trafiła?
Współpracując z pisarką Ewą Kassalą. Najpierw – w ramach stowarzyszenia – nasze wybrane członkinie uczestniczyły w organizowanych przez nią warsztatach Dress for Success. A potem, kiedy ponad rok temu Ewa Kassala miała premierę jednej ze swoich powieści, poprosiła mnie żebym wystąpiła w pokazie mody, który był jedną z atrakcji wydarzenia. Byłam zszokowana – "co jak co, ale ja na modelkę się na pewno nie nadaję" i nie widzę się w tej roli. A ona mi powiedziała tak: ale ja sądzę, że się mylisz. Nie odkryłaś jeszcze swojego talentu. I nie wyobrażam sobie, żebyś nie uczestniczyła. Trudno Ewie odmówić, tym bardziej że tego dnia miała i premierę, i swoje urodziny. Dobrze, zrobię to dla ciebie – I tak się zaczęło... Bo to był taki specjalny pokaz mody i specjalne modelki – kobiety w różnym wieku i z różnych środowisk. A teraz, kiedy tylko zbliża się kolejna premiera i kolejny pokaz mody, znowu słyszę : " nie wyobrażam sobie żebyś nie była na tej premierze modelką". Bo te pokazy już na stałe wpisały się w scenariusz tych wydarzeń. Z drugiej strony: to taka odmiana od tych spraw poważnych, odprężenie, i sądzę że jeśli ktoś mi to zaproponował, ocenił i uważa że powinnam uczestniczyć w takich eventach, to czemu nie? A jeżeli uznają, że już nie powinnam, to wtedy nie będę już wychodzić na wybieg. Czasami, kiedy już jestem bardzo zmęczona i mam wszystkiego dość, marzę, żeby mieć trochę więcej czasu dla siebie. Działalność społeczna zajmuje bardzo dużo czasu, to praca na cały etat. A ja, choć mam tyle lat ile mam, jeszcze zawodowo pracuję. W zasadzie praca zawodowa i społeczna – charytatywna powoduje, że dużo nocy mam nieprzespanych. Ale mam też taką cechę, zawdzięczam ją wychowaniu rodzinnemu – jestem bardzo obowiązkowa. Jeżeli wiem, że na dany dzień musi być coś zrobione – to niestety, nie pójdę spać, dopóki tego nie dokończę.
To może nie jest obowiązkowość tylko pracoholizm?
Już mi to mówili. Może i jestem pracoholiczką. To jest i dobre, i złe. To negatywna cecha człowieka - bo pracoholik nie wie, kiedy ma odpocząć – nie umie oddzielić pracy od odpoczynku. I mnie brakuje tego wypoczynku, tym bardziej że po śmierci męża jestem osobą samotną. Tak się złożyło, że nie mieliśmy dzieci, więc nie mam żadnej najbliższej rodziny, rodzeństwa też. Może dlatego też rzuciłam się w wir pracy społecznej, ona daje satysfakcję daje radość, sens życia. I nie boję się nowych wyzwań, nowinek technologicznych, lubię być na bieżąco. Choćby taka strona internetowa – żeby ktoś o nas usłyszał – musieliśmy ją założyć. To było bardzo ważne. Na początku niektórzy sceptycznie podchodzili do tego pomysłu. "Przekonacie się, że to zda egzamin" – mówiłam. I rzeczywiście, teraz mam satysfakcję, że na tę stronę wchodzi bardzo dużo osób.
I oczywiście pani tę stronę prowadzi?
Nie do końca. Wprawdzie większość materiałów ja opracowuję, ale mamy administratora, który je potem wprowadza. Mam satysfakcję, że pojawiają się tam informacje w każdej dziedzinie – nie tylko o tym, co dzieje się w kole, czym się zajmujemy, ale także np. fachowe poradniki prawne. A docieramy do wielu osób – w województwie śląskim mamy prawie 1900 członków zwyczajnych, czyli emerytów policyjnych. To duża rzesza. Kół miejskich jest 30. Ja jestem opiekunem 2 z nich, jednego z największych w Sosnowcu i drugiego – to moje dziecko, powstało dzięki mnie – w Częstochowie.
Proszę pomyśleć, rozmawiamy prawie godzinę, a pani ciągle wraca do stowarzyszenia, ten temat jest numerem jeden w rozmowie.
Bo to najważniejsze dla mnie: seniorzy i represjonowani mundurowi - dopóki nie zakończymy tej sprawy, to dalej ona będzie tkwić we mnie. Będę walczyć o przywrócenie godności i honoru Represjonowanym Mundurowym, zarówno tym co żyją, jak i tym, co już zmarli ( ponad 1500 osób), którzy nie doczekali przywrócenia praw nabytych.